Przejdź do głównej zawartości

Distorting mirror? - "Persona" by Ingmar Bergman


http://m.imdb.com/title/tt0060827/mediaviewer/rm210437888


       Po raz kolejny Ingmar Bergman, jeden z najsłynniejszych europejskich reżyserów XX wieku, ukazuje różne oblicze ludzkiej twarzy. W filmie Persona nakręconym w 1966 roku ukazane są dwie postaci, jednak warto zastanowić nad tym, czy nie spajają się one w odrębną, niewykluczone, że sprzeczną, jedność.
       Film Persona zalicza się do umownego II okresu twórczości artysty, podczas którego autor twierdził, że doświadczenie świętości możliwe jest wyłącznie dzięki relacji międzyludzkiej. Bergman, za pośrednictwem kamery, starał się dotrzeć do odpowiedzi na pytanie, czy jest możliwe odnalezienie najgłębszego, „nagiego” ja jako rdzenia świadomości. Traktował kamerę jako „ekran duszy”, jedyne możliwe medium umiejące wyjawić fałszywość oblicza, maski, jaką zakładamy, by zaadaptować się do przyjętego wzorca społecznego. Maska ta nazwana jest przez Gustava Junga personą. Projekcję tego filmu można więc odebrać jako krytykę tej maski i ukazanie najciemniejszej strony ludzkiej psychiki.
       Wiele swoich dzieł twórca traktował jako indywidualną psychoterapię, dlatego też wiele z nich, łącznie z Personą, zawiera elementy z prywatnego życia Ingmara Bergmana. Oprócz terapii są też metafizycznym zwierciadłem jego psychiki ukazane poprzez symetryczne usytuowanie obu kobiet, wizja pękniętego obrazu czy przeciąganie palcem po ekranie, ale także poprzez ujęcia mające ukazać deziluzję, takie jak krzyk projektora na wstępie, widok płonącej taśmy filmowej  czy ujęcie ukazujące ekipę filmową.
       Użycie tych form stylistycznych świadczy również o traktowaniu tego filmu jako eksperyment, próbę uchwycenia zarówno własnej, indywidualnej psychiki autora, jak i ludzkiej duszy, szczególnie jej ciemnej stronie. Innowacyjna okazała się również redukcja fabuły.
       Fabuła ta opiera się na fizycznej i psychicznej relacji między Elizabeth Volger a pielęgniarką Almą. Elizabeth jest aktorką, która milknie na scenie, będąc w roli Elektry. Dociera do niej absurdalność teatralnej maski, jaką przybrała. To uczucie jej nie opuszcza, trafia więc do szpitala, gdzie zajmuje się nią pielęgniarka Alma. Po nieudanej próbie wyleczenia pacjentki, obie kobiety przybywają na wyspę, gdzie spędzają razem czas. Milczenie jednej kobiety wywołuje u drugiej nieustanną gadatliwość. Alma spowiada się ze swoich najskrytszych pragnień i grzechów.  Widać tu zestawienie dwóch kobiet, jednej – silniejszej, milczącej, drugiej – słabszej, gadatliwej. Pomimo tego, że to Alma powinna opiekować się i leczyć Elizabeth, wydaje się, że to właśnie ona przechodzi terapię na wzór dezintegracji pozytywnej, wg teorii Kazimierza Dąbrowskiego. W tych badaniach Dąbrowski stwierdza, że osiągnięcie dalszego rozwoju możliwe jest wyłącznie poprzez wcześniejszy rozpad własnej osobowości. Terapia ta opiera się na stworzeniu nowej, integralnej całości. Odrzucenie mowy przez Elizabeth wydaje się formą dezintegracji, jednak nie do końca widoczne jest ostateczne złożenie osobowości w całość. Ukierunkowujące może być ostatnie słowo Elizabeth ingenting, czyli nic, machinalnie powtarzane za Almą. Ta czynność może świadczyć o nihilistycznej postawie autora, jego negacji dotychczasowych wartości.
       Sceną najgłębiej zapadającą w pamięć jest rozmowa obu bohaterek, w której Alma wypomina Elizabeth jej niechęć do swojego syna. Motyw ten często pojawia się w filmach Bergmana jako nawiązanie do jego życia i jego własnego wrażenia bycia niechcianym przez własną matkę. Scena ta jest powtarzana, jednak raz kamera rejestruje twarz Elizabeth, później twarz Almy. Biorąc pod uwagę wcześniejsze opowiadanie Almy o jej niechcianym dziecku, można te ujęcia odebrać jako połączenie tych dwóch postaci w jedną. Zwłaszcza że później widać jedną twarz złożoną z dwóch. Przy powtórzeniu tego monologu wydaje się, że Alma nie opowiada już o odczuciach czy wspomnieniach Elizabeth tylko o jej własnych. Podobna sytuacja dzieje się, gdy pojawia się mąż Elizabeth, który rozmawiając z Almą, nie odróżnił jej od swojej żony, co tym mocniej przekonuje o jedności tych dwóch postaci.
       Reżyser traktował kamerę jako urządzenie wyłącznie rejestrujące ludzką twarz, natomiast twarz jako najważniejszy instrument w filmie. W Personie większość ujęć jest właśnie zbliżeniami na oblicza postaci. Ich częstotliwość wywołuje u widza pewien niepokój, poczucie niezręczności. Nie tylko zbliżenia, ale również inne ujęcia stwarzają atmosferę wywołującą lęk, obawę przed niewytłumaczalnym zagrożeniem. I tak jak obie kobiety stają się w pewnym momencie swoim zwierciadlanym odbiciem, wyzbywając się masek, tak ich przedstawienie i charakter ich relacji może być odbiciem świadomości autora.
       Oprócz skonfrontowania dwóch bohaterek reżyser ukazuje swój strumień świadomości poprzez złożenie filmu jako strumienia oderwanych obrazów, takich jak, wcześniej wspomniany, chłopiec wodzący ręką po ekranie jak po lustrze czy pęknięcia obrazu.
     Te reżyserskie środki, na równi z nową estetyką obrazu, skoncentrowaniu się na ludzkiej naturze i psychice stawiają film Persona na wysokim szczeblu w rankingu najlepszych filmów. Stawia pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź, zderza człowieka z jego własnym ego.

                                                                                                  

 Distorting mirror
   For the umpteenth time Ingmar Bergman, one of the most famous European directors of the 20th century, portrays different sides of human nature. In Persona (1966) there are two characters, but it is worth to consider them knitted together into one.
   This film is said to count in the author’s 2nd artistic period. The artist claim then that the experience of holiness is provided only by human relation. Bergman through camera tried to get to the answer if it is possible to find the deepest, “naked me” as a core of consciousness. He treated the camera as a screen of the soul, the only medium able to reveal falsity of expression, mask that we put on to adapt in society. This mask is also named persona by Gustav Jung. The screening of this film can be then a criticism of that mask and disclosing the worst side of human mind.
   Ingmar Bergman treated his works as an individual psychotherapy, therefore this piece contains allegories from his private life. Apart from therapy, it may be a metaphysical mirror of his consciousness, portrayed by breaking the illusion of reality in the image of fractured picture, screams, sight of burning film stock or film crew.
   These stylistic forms may also attest to the film’s experimental approach, attempt to capture psychology of human’s soul, especially the dark side of it.
   Path-breaking was also the reduction of the plot. It is based on a relation between Elizabeth Volger and a nurse called Alma. Elizabeth is an actress, who quietens on stage playing Elektra. She realises the absurdity of the theatrical mask. This feeling never leaves her, so she is put in a hospital, where Alma is taking care of her. After failing to recover, the actress is sent to an island with Alma. They spend a lot of time together. Silence of one of the women triggers loquacity of the other. Alma confesses all her deepest desires and sins. Despite the fact that Alma is supposed to take care of Elizabeth, it seems that she is the one who is going through positive disintegration in imitation of Kazimierz Dąbrowski’s studies. This disintegration is possible only by previous breakdown of identity.
   The denial of speech by Elizabeth appears to be a form of such a disintegration, however there is no visible recovery. The last word spoken by Elizabeth (ingenting – nothing) seems to orientate. It is repeated by Alma mechanically, which may prove the author’s negation of values.
   The most memorable scene for me was the one when Alma reproaches Elizabeth her reluctance to her son. This motive often appears in Bergman’s films as a reference to his own life. The scene is repeated. Once it shows Elizabeth’s face and once Alma’s. Remembering Alma’s speech about her unwanted child. As it is a common thing for both women and after the scene we see a face composed of their two faces, we can understand this scene to be a unification of the two personalities. Similar situation happens when Elizabeth’s husband talks to Alma and doesn’t distinguish one woman from the other.
   The director considered a camera as a device that only records a human face, whereas that human face was the most important instrument of portrayal. In Persona most of the views are close-ups on faces. Frequency of such views makes the viewer feel uneasy, awkward. There is also fear of something you cannot name.
   The artist shows his stream of consciousness by folding the film as a stream of abstract images (a boy touching the screen or fractures of the picture).
   These directing means, alongside with the new aesthetics and concentration on human’s psychology can put Persona on the best films list. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Based On a True Story" by Roman Polanski

     Kombinacja nazwisk Polański, Green i Seigner jest dosyć wybuchowa. Nic więc dziwnego, że postarałam się obejrzeć „Prawdziwą historię” jak najszybciej po premierze filmu na festiwalu w Cannes. O Romanie Polańskim jest ostatnio głośno, chociażby z powodu wykluczenia reżysera z Akademii Filmowej. Jednak w tym przypadku rozważania jego twórczości, ważniejsza jest jego umiejętność skonstruowania intrygującego thrillera psychologicznego, bo „Prawdziwą historię” myślę, że można do takowych zaliczyć.      Reżyser takich filmów jak: „Pianista”, „Dziecko Rosemary”, „Autor widmo” czy kanoniczny „Nóż w wodzie” zaprezentował teraz historię na pozór przypominający powieść Stephena Kinga „Misery”. Oparta na powieści Delphine de Vaigan o takim samym tytule, fabuła dotyczy pisarki, Delphine (Emmanuelle Seigner). Autorka po napisaniu bestsellera zaczyna cierpieć na, tak zwaną, niemoc artystyczną. Jest nieustannie wyczerpana, zmęczona ciągłymi komen...

Who's your Vincent?

Chociaż do tej pory nie pisałam o muzyce i malarstwie, pewien utwór mocno mnie poruszył. Jest to „Vincent” w wykonaniu Jamesa Blake’a i autorstwie tekstu Dona McLeana. Na pierwszy rzut oka (lub ucha w tym przypadku) była to przyjemna i ładna piosenka. Dźwięki pianina i kojący głos sprawiły, że instynktownie zapisałam tę pozycję na swojej liście w aplikacji Spotify (kłaniam się nisko wynalazcom, dzięki którym codziennie zapisuję milion kolejnych utworów). Co jednak sprawiło, że zacisnęło mi się gardło i łzy zaczęły napływać do oczu?      Dopiero po kilku przesłuchaniach poważnie skupiłam się na tekście. Każdy ma czasem gorszy lub lepszy dzień. Wiadomo, że w przypadku tych pierwszych to właśnie słowa piosenki najgłębiej do nas trafiają. Tak najprawdopodobniej stało się w moim przypadku, kiedy wsłuchałam się uważnie w każdy dźwięk piosenki. Chociaż może wydawać się to oczywiste, dopiero po czasie powiązałam tytuł i znaczenie utworu do słynnego i niedocenianego...

"Twarz" - więcej niż komedia?

     Najnowszy film Małgorzaty Szumowskiej promowany jest jako komedia. Podobne wrażenie sprawia zwiastun. Jednak już po pierwszych minutach seansu zaczyna być czymś więcej. Absurdalne sytuacje na przykład w kościele, szpitalu, przy wigilijnym stole czy na grobach, wywołują śmiech, ale jest to też śmiech przez łzy. Film jest raczej wyśmianiem polskiego społeczeństwa ograniczonego staroświeckimi stereotypami i często też ślepą wiarą.       „Twarz” ukazuje historię Jacka, który po wypadku na budowie przechodzi pierwszy udany przeszczep twarzy. Po operacji jednak zmienia się jego dotychczasowe życie, szczególnie sposób, w jaki patrzą na niego inni. Wielu ludzi, w tym najbliższa rodzina, przestaje uważać go za tego samego człowieka co wcześniej, przestaje go kochać. Wielu uważa, że się zmienił. Jednak bohater ujmuje swoim hartem duchem i zdaję się ciągle tą samą osobą, wrażliwą i pełną humoru. Jego przemiana zdaje się wyciągać na wierzch ...