Chociaż do tej pory nie pisałam o muzyce i malarstwie,
pewien utwór mocno mnie poruszył. Jest to „Vincent” w wykonaniu Jamesa Blake’a
i autorstwie tekstu Dona McLeana. Na pierwszy rzut oka (lub ucha w tym
przypadku) była to przyjemna i ładna piosenka. Dźwięki pianina i kojący głos sprawiły,
że instynktownie zapisałam tę pozycję na swojej liście w aplikacji Spotify
(kłaniam się nisko wynalazcom, dzięki którym codziennie zapisuję milion
kolejnych utworów). Co jednak sprawiło, że zacisnęło mi się gardło i łzy zaczęły
napływać do oczu?
Dopiero po kilku przesłuchaniach
poważnie skupiłam się na tekście. Każdy ma czasem gorszy lub lepszy dzień.
Wiadomo, że w przypadku tych pierwszych to właśnie słowa piosenki najgłębiej do
nas trafiają. Tak najprawdopodobniej stało się w moim przypadku, kiedy
wsłuchałam się uważnie w każdy dźwięk piosenki. Chociaż może wydawać się to
oczywiste, dopiero po czasie powiązałam tytuł i znaczenie utworu do słynnego i niedocenianego
za życia malarza, Vincenta van Gogha.
Na zajęciach w szkole trudno było mieć styczność
z biografią tej postaci. Jego nazwisko kojarzyłam jedynie z podróbek jego obrazu
ze słonecznikami, które wisiały u mojej babci na ścianie. Zazwyczaj nie
zwracałam na nie uwagi, potem nawet zaczęły mnie denerwować. Na szczęście z
wiekiem zmieniają się gusta i wyrabia się styl. Do tego dochodzi wiedza, którą
trzeba samemu zgarniać. Sztuka zaczęła być dla mnie wyrazem wrażliwości na
świat, którą nie każdy przejawia. Jej ekspresja nie zawsze jest łatwa. W dodatku
inni mogą nie zrozumieć lub nawet nie chcieć zaakceptować innej wizji. Na
przestrzeni wieków krzywo patrzono na coś, co odchodzi od normy. Jednak to
właśnie wychodzenie poza ramy prowadziło do istotnych zmian. Czasem ludzie nie
są gotowi na coś nowego. Czy tak było w przypadku van Gogha?
Burzliwe życie
malarza od lat jest przyczyną powstania tysiąca książek, filmów, wystaw i badań
naukowych. Czy to właśnie dzięki jego chorobie psychicznej zawdzięczamy jedne z
piękniejszych i najbardziej fascynujących obrazów w dziejach sztuki? Jak stwierdził
Freud „nie ma ludzi chorych, są tylko niezdiagnozowani”, więc może po prostu
widział świat głębiej od innych?
Piękno bardzo często idzie w parze ze smutkiem, a życie i
śmierć Vincenta van Gogha zdecydowanie zmuszają do zastanowienia się nad ludzką
wrażliwością i akceptacją. Nad tym, jak szybko jesteśmy w stanie oceniać i
gardzić innymi, martwiąc się jedynie o własny zysk. Żyjemy w czasach, w których
każdy jest „offended”, podkreśla swoją odmienność, jednocześnie nie tolerując spojrzenia
innego niż własne. Może dlatego warto co jakiś czas się zatrzymać i posłuchać
innego głosu niż swój. „Vincent” jest dla mnie przypomnieniem o tym, jacy
ludzie potrafią być. Niezmiernie ludzcy w swojej oryginalności i okrutni w
braku zrozumienia.
Link do utworu: James Blake "Vincent"
Komentarze
Prześlij komentarz